Polityce, aktualnie europejscy, chcą po raz kolejny „ułatwić” życie firmom i zbierają podpisy pod nową inicjatywą. Tym razem, dotyczy ona całkowitego ograniczenia pracę w niedzielę. Decyzja z punktu widzenia ludzkiego słuszna, zwłaszcza na pierwszy rzut oka. Jednak, biorąc pod uwagę konkurencyjność europejskiej gospodarki, w tym i naszej, mocno kontrowersyjna. Oznaczać bowiem ona może nie tylko redukcję liczby godzin pracy, ale i ograniczenie zatrudniania nawet dla kilku tysięcy Polaków pracujących w branży outsourcingowej.
Polska, choć mało kto o tym fakcie wie, to outsourcingowy lider Europy Środkowo-Wschodniej. Według raportu Tholons’a w 2009 roku nasz kraj uplasował się w pierwszej 10-tsce najlepszych outsourcingowych lokalizacji na świecie. W stosunku do roku 2008 Polska skoczyła o jedną pozycję, ale w odniesieniu do roku 2007 – aż o osiem lokat! Takie dane pozwalają optymistycznie patrzeć w przyszłość. Choć jeszcze dwa czy trzy lata temu w dyskusjach o outsourcingu w naszym kraju dominowały wątpliwości. Jako główne blokady rozwoju wskazywano brak wystarczającej liczby podmiotów, zbyt wolno postępującą prywatyzację i przyzwyczajenia firm, według których pewne działy powinny być organizowane wyłącznie wewnętrznie. Poważnym hamulcem był też lęk przed utratą pełnej kontroli nad działaniami przedsiębiorstwa nawet kosztem osiągnięcia realnych – lepszych wyników. Powszechną praktyką było zlecanie na zewnątrz działań nie mających większego wpływu na funkcjonowanie firmy. Jednak 2008 i 9 rok sprawiły, że dokonała się metamorfoza. Kryzys spowodował, że coraz więcej firm, nie tylko polskich, zaczęło spoglądać przychylnym wzrokiem na outsourcing w krajowym wydaniu. Nasz kraj zyskiwał na atrakcyjności, w oczach zagranicznych inwestorów, nie tylko ze względu na lokalizację. Od czasu wstąpienia w struktury NATO i Unii Europejskiej w świecie gospodarczym posiadamy opinię kraju stabilnego i rozwiniętego, w którym dobrze wykształconym, kompetentnym pracownikom wciąż oferuje się wynagrodzenie niższe niż w krajach zachodnich. Dodatkowo, Polska pozostała zieloną, gospodarczą wyspą na oceanie europejskich czerwieni – spadków w trakcie ostatnich 2 lat. To wszystko powoduje, że atrakcyjność naszego kraju, jako miejsca wręcz idealnego dla outsourcingu, stale rośnie. Jednak …, także i w tym przypadku, na horyzoncie pojawiły się czarne chmury.
Zmiany, zmiany, … zmiany
Planowane wprowadzenie zakazu pracy w niedzielę (aktualnie brakuje 125 głosów europejskich posłów, aby uznać ten postulat za oficjalne stanowisko Parlamentu Europejskiego), może spowodować zwolnienia pracowników zatrudnionych w outsourcingu, w tym przede wszystkim w centrach outsouringowych IT, księgowych i finansowych, zarówno w Unii Europejskiej, jak i w naszym kraju.
Europejskie Centra Outsourcingu mogą stracić kontrahentów spoza Unii Europejskiej, np. z USA na rzecz centrów BPO w innych krajach, np. Indiach czy Egipcie, gdzie nie obowiązuje zakaz pracy w niedzielę. Dla klientów tej branży bardzo ważna jest bowiem elastyczność i dyspozycyjność. W przypadku outsourcingu, np. usług IT są to fundamenty współpracy i często czynnik decydujące o wyborze partnera biznesowego i lokalizacji.
Oczywiście skala ewentualnych zwolnień zależeć będzie od liczby utraconych dotychczasowych umów i nowych kontraktów. A że sprawa może dotyczyć wielu osób, najlepiej świadczą liczby. W Unii Europejskiej zatrudnionych w centrach outsourcingu jest ponad 120 tysięcy osób, z czego ponad 47 tysięcy w Polsce. Według Komisji Europejskiej co czwarty (27%) zatrudniony w UE pracuje przynajmniej jedną niedzielę w miesiącu, a co 10-siąty w każdą (8%). Zatem, według szacunków, wprowadzenie zakazu pracy w niedziele, może oznaczać redukcję liczby godzin pracy lub ograniczenie zatrudniania nawet dla kilku tysięcy Polaków.
Nasuwa się pytanie – czy tak się stanie na pewno? Przecież, nawet uchwała podpisany przez odpowiednią liczbę posłów nie zmienia dyrektywy unijnej, która reguluje zasady zatrudniania i ma moc sprawczą. Jednak nadgorliwość unijnych polityków w zakresie regulowania gospodarki przepisami oraz skłonność polskich urzędników do dostosowywania polskiego prawa do wymogów unijnych, powodują, że jako reprezentant branży mam obawy czy tak faktycznie się nie stanie. Miejmy nadzieję, że tym razem „nie wyleje się dziecka z kąpielą”.